Adzinaja pryčyna, ź jakoj aŭtar prapanuje čytaču hetyja absurdnyja zamaloŭki, — viedańnie taho, što jany nie buduć bolš banalnymi za apoviedy pra drennaje charčavańnie i vartaŭnikoŭ ź siaredniaj adukacyjaj.
Padstavami dla zamalovak stali sny, jakija pryśniŭ aŭtar u Akreścinskim izalatary miž 24.12.103.01.11.

*

Jak pahladzieć — niejkaja paŭdniovaja kałonija viktaryjanskaj epochi. 12-hadovaja dziaŭčynka. Davoli śmiešnaja, z załatymi vałasami, u biełaj sukiency — dačka haspadara majontka. Błakitnaje nieba, mora, trava na vietryku. Usie čakajuć haspadara. Z domu vynosicca niepatrebnaje staroćcie: niešta nakštałt staraśvieckaha ekipaža, niešta nakštałt rajala (praciraju rukoj — z-pad pyłu bliščyć nazoŭ firmy na «Je…»). Kala dźviarej siadzić toŭstaja miascovaja žycharka stałaha vieku, ciahnie ruki ŭharu, la jaje noh — zdaraviezny plecieny koš.

Byccam usio padrychtavana: navat zialonyja schiły sa ściežkami ŭvierch-uniz. Zastajecca tolki… maleńkaja čarnaskuraja słužka, adnahodka dački haspadara — załatavałosaje dziaŭčo jaje čamuści nienavidzić.

I voś na samym uźbiarežžy, pasiarod plažu, siarod pomnikaŭ zahinułym karablam u vyhladzie vytačanych vietram kamiennych stełaŭ, u promniach zachodziačaha sonca, lažyć źbitaja čornavałosaja dziaŭčynka z apuchłym tvaram, žyvaja. Nad joj — dačuška haspadara, pahražaje zabić i začapić cieła «siabroŭki» krukom da karabielnaha kanata — karabiel, maŭlaŭ, čamuści praciahnie jaje pa dnie i nijakich śladoŭ užo nie zastaniecca…

I tut raptam na haryzoncie ŭźnikajuć try fihury, jakija vychodziać z budana za nievialičkaj buchtaj. Dziaŭčynka ich bačyć, pry hetym paznaje siarod ich svajho tatu — statnaha, maładžavaha, ź bialavymi vałasami, układzienymi nazad, na im — čorny frenč z nakładnymi kišeniami. Razam ź im — nieviadomaja asoba (mažliva, žančyna), a taksama rosły i mažny dziaciuk ź flikierami i amal srebnym nadpisam «MILICYJA» na bušłacie. Apošni pierastupaje z nahi na nahu, słuchajučy jak baćka staranna niešta tłumačyć.

Heta JAJE vina…

*

Kali hienierałam adniekul z Uschodniaj Jeŭropy nie šencić uziać uładu na svajoj Radzimie, a načnyja pieramovy čornych siłuetaŭ na dachu budynka nie dajuć plonu — kožny robić svoj vybar. Šmat dla kaho hety vybar — źjechać, šukać doli tam, dzie niama šeraha nieba, šerych hmachaŭ, šerych vačej niaŭdziačnych suajčyńnikaŭ.

…Niedzie va Uschodniaj Afrycy na razdarožžy ścipłaj viosački nijak nie moža vysachnuć vielmi biełaruskaja łužyna — na niejki čas jaje nie bačna, užo ščylinki razryvajuć, ale jak projdzieš, dyk abaviazkova nohi zapeckaješ. Kala łužyny akurat i sustrakalisia jon i jana (nohi peckaŭ zvyčajna jon) — dźvie kropli viarškoŭ u ahromistym kubku čornaj kavy. «Afrykaniery», tak by mović. Jana jaho vielmi kachała. Jon jaje… taksama. Vielmi. I ŭsie kazali im pra dobruju paru i h.d. Ale niešta zdaryłasia. Chutčej u niabačnym śviecie, čym u bačnym, bo nivodnaj chmarki na haryzoncie tak i nie źjaviłasia, a łužyna tak kančatkova i nie vysachła. Jon syšoŭ. Mažliva da ICH. I jana nie viedała, što z hetym rabić.

Heta byŭ marš na miascovuju stalicu, padzieja niaredkaja ŭ hetym niestabilnym krai. Kałona raściahnułasia pa ŭzhorkach, a pravadyr u vysokaj furažcy i ź niabačnym tvaram niešta kryčaŭ u isterycy. Kałonu pavoli zamiatała ci to śnieham, ci to pyłam, ci to popiełam…

*

Horadnia. Leta. Ja — doma. Čuju «našy» łozunhi — vychodžu na bałkon svajho 7-ha paviercha. Udalečyni, na pramzonie idzie treninh: śpiecnaz rubicca z psieŭdademanstrantami: viečna žyvyja łozunhi, butaforskija transparanty i sapraŭdnyja pałki suprać usio tych ža ščytoŭ i dubinak.

Akurat pad bałkonam — sucelny fiestyval typu «Za silnuju i proćvietajuŝuju…» Hihanckija tapornyja lalki ŭ niekalki čałaviečych rostaŭ, mora dziaciej, śmiechu, farbavanych «ciociečak» dla padbadziorvańnia publiki. Karnavał poŭnym chodam. Na zalitaj soncam palanie, pad akacyjaj, u epicentry padziei, vusaty dziadźka — niešta pamiž Kazłovym sa «Što? Dzie? Kali?» i Anatolem Kulašovym papraŭlaje 8-hadovamu chłopčyku ŭ čornym bałachonie našyŭku z kałaŭrotam «RNIE», jaki płaŭna pieraciakaje ŭ vyjavu ścisnutaha kułaka.

*

Pad Rastvo naradziłasia Nacyja
Pamiž parašaj i zakratavanym aknom
«Narod prynios dary, — hučyć pa racyi, —
Aproč ściahoŭ dy śmirny… prychavany łom»
Idzie chapun. Haryć źviazda. Zhasaje źnička pakrysie.
Taŭkuć žančyn. Taŭkuć vaŭkoŭ. Žančyn pabolej…
Chto moh — syšoŭ. Zmahli nie ŭsie.
«Davoli, — zapytaješ, — ci DaKoli»?
Ja adkažu: «Da Voli!»

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?