Schadzili my na DDT, karaciej. Ale razmova, ułasna kažučy, — nie pra kancert. Śvińnia ŭsiudy brud znojdzie, nu ja, značyć, za śvińniu.

Šaŭčuk, kaniečnie, maje reśpiekt i ŭsio takoje. Praŭda, ja nie vielmi lublu nastaŭnikaŭ, a dakładniej ludziej, jakija pad vyhladam adkryćcia šepčuć tabie na vucha banalnaści, pa-siabroŭsku, a to i pa-baćkoŭsku pakłaŭšy ruku na plačo. Ale heta drobiazi i pryvatnaści. U hetym ža ŭvieś Juryj Julijanavič.

Naohuł, kaniečnie, jon sapraŭdny paet. Paet, katory, praŭda, vyvučyŭ svaje teksty ale nie da kanca vyvučyŭ, što niama nijakaj Biełoruśsii, ale heta jašče adna drobnaja drobiaź.

A ciapier — hałoŭnaje, praz što ja vyjšaŭ z «Minsk-Areny» zły. Amal chvory.

Šaŭčuk śpieŭ šmat svaich starych chitoŭ, ale ni pad adzin publika tak nie šaleła, jak pad «Rodzinu». Dyk voś. Narod prosta satanieŭ i biŭsia ŭ kanvulsijach ad «Rodziny», a ŭ mianie ŭsio pytali: fihla ty nie skačaš, choć i nie maskal? Čo ty staiš jak bałvan. Fihla ty z posnym chlabalnikam kruciš baškoj, a?

A kruciŭ ja posnym chlabalnikam i nie skakaŭ — voś čamu. Sprava ŭ tym, što ja pierad saboj bačyŭ niejkuju hipieraktyŭnuju dzievańku, katoraja matlała hałavieškaj i traplała vałasami ŭ tvar. Jakaja niby syšła naŭprost ź idealnaha filma pra ludziej, jakija kaŭbasiacca na kancertach. Usie jaje epileptyčnyja ruchi byli takimi, «jak u filmach». Pad hetuju ž muzyku kaŭbasiŭsia i čuvak, jaki na vychadzie charknie na ścianu i, chistajučysia, papaŭzie na prypynak. I tysiačy niejkich biezydejnych utyrkaŭ, kałhasnych ciotak i dziadziek, jakija nastalhujuć pa svajoj maładości «na fiłary».

Usie jany pieli voś što: «Božie, skolko pravdy v hłazach hosudarstviennych šluch. Božie, skolko viery v rukach otstavnych pałačiej! Ty nie daj im opiať zakatať rukava…» Razumiejecie? Hetyja inkubatarskija fanaty, biezydejnyja kanfarmisty. Chaj tam byli i inšyja ludzi, našy ludzi — ale ŭ svajoj masie…

Ja spakojna staŭlusia da čałaviečaj bajaźlivaści, słabaści, chłuślivaści. Navat hatovy skazać, što heta ŭ toj ci inšaj stupieni narmalna. Ale mianie vyvaročvaje, kali ja baču, jak drobnyja, durnyja, scyklivyja, biezydejnyja čałaviečki piajuć himny mužnaści, adčuvajučy siabie sudačynionymi da hetaha aktu. Heta pačvarna. I tady ž ja zrazumieŭ, što dumaju nie pra kankretna hetych ludziej na stadyjonie, a pra ludziej naohuł.

Ja ŭzhadaŭ junactva. I ŭzhadaŭ «fiłaru», i ŭzhadaŭ byłoha siabra, jaki vyras takim pačvarnym kanfarmistam i mudakom — što słoŭ niama, kab heta pieradać. Dyk voś, jon, pamiataju, biez hołasu i słychu roŭ va ŭsio horła, raśsiakajučy ŭ biercach: «…ty nie daj im opiať zakatať rukava, ty nie daj im opiať zakatať rukava! Roooooodina!» I navat cojeŭskuju: «Pieriemien! triebujut naši sierdca!»

A jak jon lubiŭ pieśniu «Ja połučił etu rol»! Jak jon śpiavaŭ «vot chitriejšije prosto davno połožili na vsio», «ich tiažiełaja junosť prošła vdalekie ot vieščiej, tiech, kotoryje tak pieriepołnili dovierchu nas»?! Jak jon lubiŭ…

I zaraz ja dumaju: a što jon čuŭ? Što jon čuŭ u hetych pieśniach, kali vyras voś takim i, moža być, taksama prypiorsia učora ŭ Minsk Arenu, kab z astatnimi praśpiavać pra toje, jakija jany hieraičnyja i razam supraćstajać kryvavym katam. Niejkim. Abstraktnym.

A spytaj ich pra Łukašenku. Spytaj, davaj. A jany tabie adkažuć: a čo? Baćka usie pravilna dziełajet! Baćka abiaśpiečyvajet paradak. A razrucha — jana nie ŭ sarcirach, a ŭ hałavach. Rooooodzina….iedu ja na rodzinu!

Ad hetych pacanoŭ i dziaŭčynak na fiłary viečna pachła potam. I ŭčora ja znoŭ adčuŭ hety pot z usich bakoŭ ad tych samych pastarełych dziaciej fiłary. I ich dziaciej. Jany śmiardziać, jany piajuć, jany nikoli ničoha nie zrazumiejuć. Ja lublu DDT. Ale DDT dla mianie pachnie potam.

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?